Czy Warto iść w nieznane?

 

Opowiem swoją osobistą przygodę z astmą oskrzelową.

Po moich trzydziestych urodzinach zaczęłam mieć problemy z płucami. Szukałam pomocy medycznej i przyczyny męczącego kaszlu. Wyniki badań alergologicznych były zatrważające – uczulenie niemal na wszystko: pyłki, roztocza, sierść i wiele innych alergenów. Spirometria wykazała słabe wyniki. Diagnoza: astma oskrzelowa. Leczenie: wziewki. Niestety, poprawa była minimalna.

Pamiętam ten poranek, kiedy zaczęłam się dusić. Wybiegłam na balkon, by zaczerpnąć rześkiego, chłodnego powietrza, i zobaczyłam pierwsze złociste promienie słońca. Chciałam nabrać powietrza, ale nie mogłam. Przed oczami przeleciał mi film – to już koniec. Poczułam rozpacz, że moje malutkie dziecko zostanie bez matki. Nie mogłam się na to zgodzić. Ostatkiem sił łapałam powietrze i w końcu poczułam życiodajny tlen oraz łzy spływające po policzkach.

Płakałam cały dzień – aż do wizyty u pulmonologa. Jego diagnoza mnie zdruzgotała: „Skoro leki nie pomagają, przepiszę pani lek ostatniej deski ratunku. Na nim pożyje pani jeszcze parę lat, ale skutki uboczne są poważne: problemy z sercem, wątrobą, nerkami, skóra stanie się cienka jak papier, a dodatkowo znacznie przybierze pani na wadze”. Wzięłam receptę i z płaczem wróciłam do domu, a następnego dnia – do pracy. Wciąż miałam przed oczami moje osierocone córki.

Kiedy skarżyłam się koleżankom na swój stan zdrowia, jedna z nich wspomniała, że w oddalonym o 30 km miasteczku jest lekarka, która leczy akupunkturą. Nawet nie wiedziałam, na czym polega ta metoda, ale postanowiłam spróbować.

Pożyczyłam od koleżanki samochód i codziennie jeździłam na zabiegi. Po trzech tygodniach lekarka odstawiłam część leków. Pani doktor dużo ze mną rozmawiała, żartowała i poleciła mi książkę do przeczytania – „Biegnąca z wilkami” Clarissy Pinkoli Estés. Po kolejnych kilku tygodniach jeździłam już tylko raz w tygodniu i całkowicie odstawiłam leki. Moja astma zniknęła. Pełna radości poszłam pochwalić się pulmonologowi, a on… zbeształ mnie za moją „głupotę” i ostrzegł, że kolejnego ataku astmy mogę nie przeżyć, a w najlepszym wypadku trafię na OIOM. Na szczęście nie udało mu się zaszczepić we mnie efektu nocebo.

W tamtym czasie zmieniłam miejsce zamieszkania, a pani doktor od akupunktury dała mi kontakt do swojego kolegi, abym mogła kontynuować leczenie. Okazało się, że ten lekarz jest pulmonologiem z drugim stopniem specjalizacji, a dodatkowo kardiologiem i specjalistą od akupunktury, medycyny chińskiej, homeopatii i ziołolecznictwa. Dwa razy w roku przepisywał mi serię zabiegów i kilka specyfików. Byłam zdrowa. Aż pewnego dnia dostałam nawrotu kaszlu i, przerażona, umówiłam się na wizytę. Pan doktor spojrzał mi w oczy i powiedział: „Twoja astma jest w twojej głowie. Jutro przestaniesz kaszleć”.

I stał się kolejny cud. Tym razem placebo zadziałało jak ręką odjął – astma zniknęła już następnego dnia. I było to wiele lat temu.

Takich historii mam w życiu więcej. Czego mnie nauczyły? Kiedy jestem uważna na siebie i słucham ludzi wokół, zawsze przychodzi do mnie informacja z rozwiązaniem mojego problemu. A potem to już tylko ode mnie zależy, czy odważę się spróbować, czy przełamię wstyd, żal, niemoc i wyjdę poza schematy racjonalnego myślenia, dowodów naukowych i blokujących mnie skostniałych przekonań. Czy uwierzę.